Zwróciła się do mnie o pomoc młoda dziewczyna, która wyczuwała w obrębie karku dyskomfort złej energii. Jej prośba o egzorcyzm była jednoznaczna. Wiedziała, że ma do czynienia z bytem i nie mogła sobie sama pomóc. Gdy ją zobaczyłem, byłem zdumiony. Przywiozła ze sobą czarnego opiekuna, który po raz pierwszy nie zląkł się mojej osoby. Trzymał się kurczowo żywicielki. Pierwsze moje słowa w kierunku do niej to: „jaka ty jesteś ładna". Miało to za zadanie otoczyć ją miłością, aby ukazać wyższość nad bytem. W momencie witania się zauważyłem, jakby się od niej odsunął, lecz cały czas pilnował jej w pobliżu. Nie bał się, ale nie wchodził mi w drogę. Unikał konfrontacji. Już po pierwszej chwili spotkania wiedziałem, że zwalczę go miłością do niej i że mogę z tego powodu mieć z nim problemy. W drodze do mojego domu pytała: „czy ją uwolnię”. Odpowiedziałem, że zrobię wszystko, aby wróciła wolna i szczęśliwa. Zaproponowałem jej, aby została moją uczennicą Reiki. Zgodziła się, gdyż po to przyjechała, aby nauczyć się, jak w przyszłości ma się chronić przed takim złem.
Do północy, aby wykonać rytuał egzorcystyczny w kręgu ognia, było dużo czasu. Zaproponowałem jej masaż energetyczny TAO, na który wyraziła zgodę. Po 3 godzinach masażu byt kurczowo trzymał się jej pola aurycznego. Nie bał się nawet białego światła, które przesyłałem w jej aurę. Nic nie mówiłem, ale wiedziałem, że mogą być kłopoty. Po masażu czuła się znacznie lepiej. Była pełna nadziei, zadowolona, otwarta na energię, lecz bała się rytuału, który ją jeszcze czekał. Dodawałem jej odwagi i podwstrzymywałem na duchu. Otaczałem ją miłością rywalizując tym samym z jej bytem. Mimo jej urody moja miłość do niej była czysta i duchowa, aby pokonać moc bytu astralnego.
Zbliżała się północ. Moja żona - Ania - przygotowała ją do rytuału poprzez medytację, a ja poszedłem utworzyć krąg ognia, aby rozpocząć egzorcyzm. Puściłem muzykę transformacyjną. Stworzyłem odpowiedni nastrój. Uprzedziłem ją, czego się może spodziewać i gdyby się coś działo, niech nie opuszcza kręgu, gdyż będę pilnował, aby jej nic się nie stało. Wtedy stanęła w kręgu ognia. Zaczęło się. Początkowo niewiele się działo. Byty, które nie były z nią związane uczuciowo, szybko opuściły jej aurę i odeszły dobrowolnie w stronę światła. W pewnym momencie poczułem opór, wir, który stworzył się w momencie uderzenia dzwonami Tybetu. Zakołysał nią, ręce jej opadły wzdłuż ciała i zauważyłem, jak zsuwa się w dół. Wówczas szybkim ruchem chwyciłem ją w pół i wyciągnąłem z kręgu ognia, aby się nie poparzyła. Położyłem ją na kanapie. Była oszołomiona, lecz przytomna, nie mogła otworzyć oczu. Jej słabość ciała wykazywała silne omdlenie. Po chwili uspokoiła się i wróciła do równowagi umysłu. Otworzyła oczy i poprosiła o wodę. Okryłem ją kocem i pobiegłem do mieszkania, by przynieść wodę. Napiła się trochę. Dodatkowo zrobiłem jej kompres na czole. Sprawdziłem ją energetycznie. Jej czarny przyjaciel astralny jak kleszcz towarzyszył jej nadal. Gdy poczuła się już zupełnie dobrze, ponownie stanęła w kręgu ognia. Zacząłem od nowa. Podczas wzywania przewodnika Boga Ojca i Syna Bożego nic się nie działo, lecz gdy wezwałem przewodnika Ducha Św., aby otworzył bramę do świata Boga, zaczęła się zsuwać w dół. Ponownie chwyciłem ją i wyrwałem z kręgu, gdyż zemdlała. Sytuacja powtórzyła się w tym samym miejscu egzorcyzmowania, a nawet trochę wcześniej. Jaki uparty, jaki przywiązany, czyżby ją tak kochał, że nie chciał mi jej oddać?
Praktycznie nie wiedziałem, co zrobić. Uspokoiłem się trochę i już byłem zdecydowany oczyścić ją ze zdjęcia, kiedy Julita - mój anioł stróż - podsunęła mi myśl, abym poszukał deskę jako oparcie dla dziewczyny. "Do trzech razy sztuka" - myślę sobie. Stanęła jeszcze raz, oparła się na desce i czekała na oczyszczenie, wytrwale. Rozpocząłem wszystko od nowa. Udało się. Wykonałem wszystko, co do mnie należało. Byt bronił się, lecz w końcu kryształowe duchy Atlantydy z pomocą żywiołów uwolniły ją od tego natręta. Wir chłodu, który z niej się wydostawał, czuła bardzo wyraźnie, a potem poczuła ciepło, które otuliło ją na koniec rytuału. W tym momencie wiedziała, że nareszcie odeszło z niej wszystko, co zakłócało jej pole auryczne. Nareszcie poczuła się wolna i czysta. Zabezpieczyłem ją ochroną i skończyłem rytuał. Pomogłem jej wyjść z kręgu ognia. Była wyczerpana. Był to pierwszy egzorcyzm, który trwał dwie godziny. Cierpliwość i odwaga z jej strony, a ofiarność i miłość z mojej strony, zwyciężyły. Na drugi dzień po przespanej nocy była szczęśliwa i już nic nie czuła na sobie; była czysta.
Podczas inicjacji na I st. Reiki widziała swego anioła stróża. Każda inicjacja wprowadziła ją w świat pięknych kryształowych obrazów w przestrzeni. Była szczęśliwa. Jest jedyną moją uczennicą, która rozkwitła jak kwiat po wprowadzeniu uniwersalnej energii miłości. A spotkanie i ujrzenie anioła stróża wzbudził w niej miłość i zachwyt. Mam nadzieję, że będzie kontynuować dalsze stopnie Reiki, gdyż dostrzegam w niej uzdrowiciela. Jej celem jest uzdrawianie planety Ziemi i życzę jej z całego serca powodzenia w osiągnięciu tego celu.
|